Big Data jest zbitką słów, która całkiem niedawno zadomowiła się w słownikach przedsiębiorców. Jednak znaczenie tego słowa w owych słownikach jest wciąż mocno niejasno określone. Przez większość firm postrzegane jest jako coś użytecznego jedynie w największych korporacjach, które mają wystarczające duże budżety na finansowanie przedzierania się przez mgliste światy baz danych tworzonych w aplikacjach internetowych, dzięki którym na skutek zastosowania skomplikowanych i drogich w wytworzeniu algorytmów owe korporacje będą mogły poznać syntetyczną prognozę dla swego biznesu. Przedsiębiorcy MŚP mają tymczasem do dyspozycji raporty, które w wystarczający sposób adresują potrzeby prostego zarządzania biznesem. Niemniej jednak, wkrótce Big Data również będzie miało na nich duży wpływ. Zresztą podobnie jak internet rzeczy, machine learning, czy też sztuczna inteligencja. Zobaczmy czy i jak Big Data może mieć zastosowanie w prywatnych firmach, które nie są jeszcze korporacjami.

Biznes i dane

Nikogo dziś nie trzeba przekonywać do faktu, że w naszych firmach, nasze komputery i systemy informatyczne tworzą ogromne ilości danych. Dane o transakcjach związane z klientami, produktami, dostawcami, dane dotyczące ofertowania, prognozowania sprzedaży, fakturowania, dane z emaili i mediów społecznościowych, dane głosowe – wszystkie mogą być niesłychanie ważne dla prowadzenia biznesu, ale najczęściej gromadzimy je gdzieś, czasem kasujemy, gdy zajmują zbyt dużo miejsca, a poza tym najczęściej nie łączymy ich wszystkich ze sobą. Czasem tylko tworzymy połączenia między niektórymi z takich baz danych – na przykład dane o klientach z prognozowaniem sprzedaży. W przypadku większość danych, którymi posługujemy się na co dzień, nie łączymy ich ze sobą jak kropek, żeby uzyskać lepszy wgląd w nasz biznes na podstawie danych tworzonych bez ustanku podczas przeróżnych aktywności biznesowych prowadzonych przez naszą firmę. Jak wiadomo dane, to nie informacja.

Raporty to za mało

Tymczasem już dziś technologie analityczne i siła nawet niewielkich komputerów pozwala na łatwą interakcję pomiędzy pracownikami firmy, a danymi – dużo większą interakcję niż ta, która jest oferowana przez płaskie raporty, z których niektórzy wciąż korzystają. Nie jesteśmy już ograniczeni do oglądania danych w formie ściśle określonych formularzy pokazujących dane historyczne. Dziś możemy nasze dane oglądać z różnych perspektyw i korzystać z nich w wielu wymiarach. Dobrze wiemy, że nasze biznesy, to żyjące organizmy. W ostatnich latach to nawet nie tyle proste żyjące organizmy, ale raczej wierzgające nieokiełznane mustangi galopujące szybciej niż najszybszy gepard. Kiedy zmieniamy nawet nieznacznie model biznesowy, wydawałoby się drobną procedurę w jednym obszarze, może to skutkować istotnym efektem w innych, nieoczekiwanych obszarach. Dziś możemy przyglądać się tym efektom poprzez jeden, łatwy do przyswojenia, interaktywny dashboard.

Istnieje spora różnica pomiędzy przeglądaniem papierowego raportu dotyczącego sprzedaży w regionach za ostatni miesiąc, a przeglądaniem analizy o sprzedaży, marży, klientach, produktach, zasobach, dostawach, czasie, sukcesach i porażkach oraz o lokalizacjach, raz z dokładnością do minut, a za chwilę na przestrzeni lat – wszystko na jednym, spójnym kokpicie zbierającym różne dane z różnych plików, systemów i innych zasobów. Widzimy wtedy nie tylko liczby, ale również co spowodowało taki, a nie inny poziom liczb oraz dlaczego tak się stało. Innymi słowy, widzimy, co w rzeczywistości stoi za liczbami na starym papierowym raporcie. Ten rodzaj potęgi informacji przynosi możliwość transformacji biznesu na wyższy poziom dający między innymi przewagę konkurencyjną lub dogonienie konkurencji. Weźmy pod uwagę, że to wszystko możemy wzbogacić o dane z zasobów zewnętrznych – dane publiczne, dane branżowe, internet rzeczy, wyniki wyszukiwarek internetowych, map, mediów społecznościowych, emai'ów, dokumentów tekstowych i innych danych biznesowych dodających kontekstu do naszych liczb. To wszystko jest dostępne dla nas już dziś w cenach pozwalających zwrot z inwestycji szacować w tygodniach i miesiącach, a nie latach.

Data science i mniejszy biznes

Albert Einstein powiedział „Gdybym miał godzinę na rozwiązania jakiegoś problemu, 55 minut spędziłbym na myśleniu o problemie, a 5 minut o jego rozwiązaniu.” Nie ma większego marnotrawstwa niż otrzymanie dobrej odpowiedzi na złe pytanie. Siła omawianych technologii w pełni zależy od zadania właściwego pytania.
Data science jest relatywnie nową i potencjalnie istotną dyscypliną w biznesie, która koncentruje się na modelowaniu dużych ilości danych pochodzących z różnych źródeł i stosowaniu algorytmów, które generują w rezultacie analizy statystyczne. Większe firmy zaczynają zatrudniać data scientist’ów (inżynierów ds. danych) w nadziei, że ci nowi „czarodzieje” wniosą oświecenie i klarowność do sal konferencyjnych korporacji. Niestety, jeśli nie mają swobody w zadawaniu pytań, ich rezultaty mogą w najlepszym przypadku wprowadzać w błąd.

Właściciele i managerowie MŚP mają instynkt dotyczący usytuowania problemów i okazji biznesowych. To oni, bardziej niż ktokolwiek inny, wiedzą, jak działa biznes – znają to od podszewki. Wiedzą o tym zazwyczaj lepiej niż ich koledzy z listy Fortune 500. To dzięki temu są tak elastyczni i konkurencyjni. Zmieniają procedury i modele w oparciu o swoje doświadczenie. Kiedy wiedza i doświadczenie takiego właściciela firmy lub jej managera jest połączona z ekspertyzą dobrego data scientist’a, rezultaty mogą przekraczać oczekiwania swym pozytywnym ogromem. Kiedy wspieramy data scientist’a dobrymi pytaniami, mogą oni pomóc nam wyklarować nasze instynktowne rozumienie problemu, a nawet mogą skierować nas na nowe kierunki myślenia przez odkrywanie nieznanych wcześniej faktów. Korzystanie z dobrego data scientist’a pozwala firmom MŚP szybciej generować wiarygodne rozwiązania. Dodatkowo robią to z większą przejrzystością, która wspiera osiąganie przewagi konkurencyjnej przy znacząco większej szansie na osiągnięcie sukcesu.